piątek, 15 marca 2013

Rozdział 4

 Monika.

Cały tydzień wyglądał tak samo. Rano wstać, ubrać się i umyć, zjeść śniadanie, czas wolny (zazwyczaj zapraszałam Michała, ale jak nie mógł to były to moje samotne spacery lub przejażdżki rowerem po okolicy), potem obiad, znowu czas wolny, kolacja, laptop i spać. I tak w kółko! Pomału robiło się to wkurzające! Na szczęście Zbyszek odpuścił sobie i nie gada ze mną. Powodem tego mogą być jego treningi, ale kogo by to obchodziło skoro moje modły zostały wysłuchane! Jednakże pewnego dnia cały czar prysł i Zibi (za każdym razem kiedy słyszę to ksywkę to śmieję się; wydaje mi się, że jest ona po prostu durnowata!) się do mnie odezwał.
-Młoda jedziemy na zakupy!- powiedział wparowując do mojego pokoju.
-Pukać
-Co?- zapytał zdziwiony.
-Czy ja muszę zawieszać tabliczkę „PUKAĆ!”, abyś zrozumiał, że też chcę mieć troszkę prywatności?- odpowiedziałam spokojnie, jednakże w moich żyłach krew gotowała się do temperatury równej na zwrotniku Raka podczas lata, gdy słońce dosięga zenitu (Tak, Monika Bartman słuchał kiedyś na lekcjach, KIEDYŚ!).
-Ubieraj się, jedziemy.- on również odpowiadał spokojnie.
-Po kija ja mam z tobą jechać? Reklamówek nie ma kto tachać? Jak nie to poproś jakiego kumpla z twojej drużyny.- zamilkłam, ale po chwili kiedy Zbyszek chciał coś powiedzieć, więc ja się wepchnęłam i dodałam.- No tak, przecież ty nie masz znajomych, kumpli itp.- uśmiechnęłam się cwaniacko.
-Nie wkurwiaj (przepraszam za niecenzuralne słowa ☺) mnie! Jedziesz na zakupy, bo muszę ci kupić te zasrane książki, zeszyty i całą resztę!- ryknął i wyszedł na przedpokój. Ja ruszyłam za nim, chociaż nie miałam ochoty. Wyszliśmy z domu, on zakluczył drzwi i ruszyliśmy w stronę jego Audi. Nie doszliśmy nawet na parking, a napadła nas jakieś dziewczynki. Jakieś trzynastolatki wytapetowane od stóp do głów. Tylko raz walnąć młotkiem a cały cynki spadnie na ziemi i zbuduje autostrady na Euro. Nie mówię, że ja się nie maluję, bo prawda maluje się, ale nigdy w życiu nie miałam na sobie tyle podkłady (źle dobranego tak na marginesie K), pudru, bronzera i różu! Do tego kredka na połowie powieki, cień, tuszu w trzy dupy i do tego szmineczka! Moja niańka nabazgrała im na kartkach swoje nasze nazwisko i jeszcze pokazał uśmiech numer 8 do zdjęcia z każdą z nich. Ty rozchichotane pobiegły w przeciwnym kierunku niż my. Wsiadłam do Audicy, puściłam płytę Dżemu i nie myślałam!



Nie ma to jak godziny spędzone na zakupach w Auchanie! Kiedy weszliśmy do sklepu obydwoje rzuciliśmy się na elektronikę, ja na aparaty i takie tam cudeńka, a Zbyszek na bardziej samochodowe rzeczy (normalka!). Potem ruszyliśmy na gry (chyba jedyne hobby jakie nas łączy.) i nawet wymieniliśmy poglądy na temat jednej z gier (ROZMAWIALIŚMY! SZOK! ZAWAŁ! ZGON!) i o dziwo nawet ją kupiliśmy! Potem poszliśmy na dział z przyborami szkolnymi. Kiedy zobaczyłam te wszystkie zeszyty, długopisy, kredki, mazaki, aż zachciało mi się wymiotować! Jak to możliwe, że został mi tylko TYDZIEŃ wakacji! No jak?!
Lista naszych zakupów to: (Zbyszek dostał tą kartkę od liceum do którego będę uczęszczać. Masakra! Już widzę, że sztywne!)
  • plecak
  • zeszyty w linie/w kratkę
  • piórnik
  • długopis / pióro
  • naboje do pióra
  • cienkopis
  • korektor
  • ołówki
  • temperówka
  • gumka do ścierania
  • przybory kreślarskie
  • kalkulator
  • flamastry
  • kredki
  • farby
  • pędzelki
  • blok techniczny biały
  • blok techniczny kolorowy
  • blok rysunkowy biały
  • blok rysunkowy kolorowy
  • nożyczki
  • klej w sztyfcie
  • taśma klejąca
  • teczka tekturowa
  • segregator
  • kartki do segregatora
  • koszulki do segregatora
  • strój na WF
  • organizer
Jak zobaczyłam tą listę do z wrażenia dostałam małego zawału! Jako dziecko kochałam wybierać okładki zeszytów, kredki z Kubusia Puchatka, plecak z Barbie, teczki z Misiami. Jednakże kiedy byłam w drugiej gimnazjum znudziło mi się to i wrzucałam wszystko na oślep, najczęściej patrzyłam na cenę. Kiedy podrosłam nie nawiedziłam kiedy wydawano na mnie fortunę, najgorsza rzecz na świecie. Tak czy inaczej kupiliśmy wszystko z listy, ale zeszyty było w tych kółeczkach, A4, był tylko jeden A5. Nigdy nie lubię tych zwykłych. Może te są droższe, ale więcej na nim zmieszczę i kartki można szybko wyrwać w razie kartkówki.
Następnie poszliśmy na dział sportowy i w tym momencie myślałam, że pozabijamy się na środku sklepu. Zaczęło się od głupawych piłek do siatkówki.
-Ty, w tej szkole jest drużyna siatkarska. Może się do niej zapiszesz?- zapytał się mnie oglądając jednocześnie Mikasę.
-Pojechało cię? Ja i siatkówka? Bardzo śmieszne!- podeszłam do piłek do koszykówki i zaczęłam jedną z nich kozłować.
-Masz geny Bartmanów siostrzyczka.
-Nie jestem twoją siostrzyczką!- wydarłam się na niego, ale na szczęście ludzie nie spojrzeli się na nas, tylko przechodzili obojętnie. Nie był to krzyk tylko taka bardziej chamska odzywka. Potem po cichu dodałam.- Geny może mam, ale głupoty na szczęście nie odziedziczyłam.
-Znowu zaczynasz?- zapytał wkurzony. Właśnie w tym momencie chciał mnie zabić, a ja jego.
-Może tak...- zaczęłam kozłować piłką między moimi nogami.- może nie!
-Odłóż tą piłkę, idziemy dalej.- powiedział odkładając Mikasę, a ja nie odłożyłam mojej Nike.
-A nie pomyślałeś, że może bym ją chciała?
-Może chcesz, może nie, mam to w dupie. Idziemy!- wyrwał piłkę z moich rąk i łapiąc mnie za nadgarstek ruszyliśmy na dalsze działy.
________________________
Czy tylko mi się wydaje, że ten rozdział nie ma sensu? Gorączka daje się w znaki! Ale co poradzić. Nie wiem co z Tynką, gdyż nie chodzę do szkoły i dzisiaj nie miałam z nią kontaktu, także nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział :)
Jeżeli czytacie to zostawicie komentarz, zawsze miło jak się wie, że ktoś czyta. Wtedy mamy wsparcie, bo wiemy, że mamy dla kogo pisać./ Maniek ☺

1 komentarz:

  1. CO to za liceum?:o Lista jak z podstawówki, z klasy 1 - 3 :P. Ja się wcale Bartmanowi nie dziwię, w sumie to go podziwiam, bo ja na jego miejscu już dawno bym wybuchła i nie dała tak sobą pomiatać małolacie ;) Śmiała się z tych "dziewczynek", a zachowuje się jeszcze gorzej.

    OdpowiedzUsuń