Monika.
Cały
tydzień wyglądał tak samo. Rano wstać, ubrać się i umyć, zjeść śniadanie, czas wolny (zazwyczaj zapraszałam Michała, ale jak nie
mógł to były to moje samotne spacery lub przejażdżki rowerem po okolicy), potem
obiad, znowu czas wolny, kolacja, laptop i spać. I tak w kółko!
Pomału robiło się to wkurzające! Na szczęście Zbyszek odpuścił
sobie i nie gada ze mną. Powodem tego mogą być jego treningi, ale
kogo by to obchodziło skoro moje modły zostały wysłuchane!
Jednakże pewnego dnia cały czar prysł i Zibi (za każdym razem
kiedy słyszę to ksywkę to śmieję się; wydaje mi się, że jest
ona po prostu durnowata!) się do mnie odezwał.
-Młoda
jedziemy na zakupy!- powiedział wparowując do mojego pokoju.
-Pukać
-Co?-
zapytał zdziwiony.
-Czy
ja muszę zawieszać tabliczkę „PUKAĆ!”, abyś zrozumiał, że też
chcę mieć troszkę prywatności?- odpowiedziałam spokojnie,
jednakże w moich żyłach krew gotowała się do temperatury równej
na zwrotniku Raka podczas lata, gdy słońce dosięga zenitu (Tak,
Monika Bartman słuchał kiedyś na lekcjach, KIEDYŚ!).
-Ubieraj
się, jedziemy.- on również odpowiadał spokojnie.
-Po
kija ja mam z tobą jechać? Reklamówek nie ma kto tachać? Jak nie to poproś jakiego kumpla z twojej drużyny.- zamilkłam, ale po chwili
kiedy Zbyszek chciał coś powiedzieć, więc ja się wepchnęłam i dodałam.- No tak, przecież
ty nie masz znajomych, kumpli itp.- uśmiechnęłam się cwaniacko.
-Nie
wkurwiaj (przepraszam za niecenzuralne słowa ☺)
mnie! Jedziesz na zakupy, bo muszę ci kupić te zasrane książki,
zeszyty i całą resztę!- ryknął i wyszedł na przedpokój. Ja
ruszyłam za nim, chociaż nie miałam ochoty. Wyszliśmy z domu, on
zakluczył drzwi i ruszyliśmy w stronę jego Audi. Nie doszliśmy
nawet na parking, a napadła nas jakieś dziewczynki. Jakieś
trzynastolatki wytapetowane od stóp do głów. Tylko raz walnąć
młotkiem a cały cynki spadnie na ziemi i zbuduje autostrady na
Euro. Nie mówię, że ja się nie maluję, bo prawda maluje się,
ale nigdy w życiu nie miałam na sobie tyle podkłady (źle
dobranego tak na marginesie K),
pudru, bronzera i różu! Do tego kredka na połowie powieki, cień,
tuszu w trzy dupy i do tego szmineczka! Moja niańka nabazgrała im
na kartkach
swoje
nasze nazwisko i jeszcze pokazał uśmiech numer 8 do zdjęcia z
każdą z nich. Ty rozchichotane pobiegły w przeciwnym kierunku niż
my. Wsiadłam do Audicy, puściłam płytę Dżemu i nie myślałam!
Nie
ma to jak godziny spędzone na zakupach w Auchanie! Kiedy weszliśmy do sklepu
obydwoje rzuciliśmy się na elektronikę, ja na aparaty i takie tam
cudeńka, a Zbyszek na bardziej samochodowe rzeczy (normalka!). Potem
ruszyliśmy na gry (chyba jedyne hobby jakie nas łączy.) i nawet
wymieniliśmy poglądy na temat jednej z gier (ROZMAWIALIŚMY! SZOK!
ZAWAŁ! ZGON!) i o dziwo nawet ją kupiliśmy! Potem poszliśmy na
dział z przyborami szkolnymi. Kiedy zobaczyłam te wszystkie
zeszyty, długopisy, kredki, mazaki, aż zachciało mi się wymiotować! Jak to możliwe, że został mi tylko TYDZIEŃ wakacji! No
jak?!
Lista
naszych zakupów to: (Zbyszek dostał tą kartkę od liceum do
którego będę uczęszczać. Masakra! Już widzę, że sztywne!)
- plecak
- zeszyty w linie/w kratkę
- piórnik
- długopis / pióro
- naboje do pióra
- cienkopis
- korektor
- ołówki
- temperówka
- gumka do ścierania
- przybory kreślarskie
- kalkulator
- flamastry
- kredki
- farby
- pędzelki
- blok techniczny biały
- blok techniczny kolorowy
- blok rysunkowy biały
- blok rysunkowy kolorowy
- nożyczki
- klej w sztyfcie
- taśma klejąca
- teczka tekturowa
- segregator
- kartki do segregatora
- koszulki do segregatora
- strój na WF
- organizer
Jak
zobaczyłam tą listę do z wrażenia dostałam małego zawału! Jako
dziecko kochałam wybierać okładki zeszytów, kredki z Kubusia
Puchatka, plecak z Barbie, teczki z Misiami. Jednakże kiedy byłam w
drugiej gimnazjum znudziło mi się to i wrzucałam wszystko na
oślep, najczęściej patrzyłam na cenę. Kiedy podrosłam nie nawiedziłam kiedy wydawano na mnie fortunę, najgorsza rzecz na
świecie. Tak czy inaczej kupiliśmy wszystko z listy, ale zeszyty
było w tych kółeczkach, A4, był tylko jeden A5. Nigdy nie lubię
tych zwykłych. Może te są droższe, ale więcej na nim zmieszczę
i kartki można szybko wyrwać w razie kartkówki.
Następnie
poszliśmy na dział sportowy i w tym momencie myślałam, że
pozabijamy się na środku sklepu. Zaczęło się od głupawych piłek
do siatkówki.
-Ty,
w tej szkole jest drużyna siatkarska. Może się do niej zapiszesz?-
zapytał się mnie oglądając jednocześnie Mikasę.
-Pojechało
cię? Ja i siatkówka? Bardzo śmieszne!- podeszłam do piłek do
koszykówki i zaczęłam jedną z nich kozłować.
-Masz
geny Bartmanów siostrzyczka.
-Nie
jestem twoją siostrzyczką!- wydarłam się na niego, ale na
szczęście ludzie nie spojrzeli się na nas, tylko przechodzili
obojętnie. Nie był to krzyk tylko taka bardziej chamska odzywka.
Potem po cichu dodałam.- Geny może mam, ale głupoty na szczęście
nie odziedziczyłam.
-Znowu
zaczynasz?- zapytał wkurzony. Właśnie w tym momencie chciał mnie zabić, a ja jego.
-Może
tak...- zaczęłam kozłować piłką między moimi nogami.- może nie!
-Odłóż
tą piłkę, idziemy dalej.- powiedział odkładając Mikasę, a ja
nie odłożyłam mojej Nike.
-A
nie pomyślałeś, że może bym ją chciała?
-Może
chcesz, może nie, mam to w dupie. Idziemy!- wyrwał piłkę z moich
rąk i łapiąc mnie za nadgarstek ruszyliśmy na dalsze działy.
________________________
Czy tylko mi się wydaje, że ten rozdział nie ma sensu? Gorączka daje się w znaki! Ale co poradzić. Nie wiem co z Tynką, gdyż nie chodzę do szkoły i dzisiaj nie miałam z nią kontaktu, także nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział :)
Jeżeli czytacie to zostawicie komentarz, zawsze miło jak się wie, że ktoś czyta. Wtedy mamy wsparcie, bo wiemy, że mamy dla kogo pisać./ Maniek ☺
Jeżeli czytacie to zostawicie komentarz, zawsze miło jak się wie, że ktoś czyta. Wtedy mamy wsparcie, bo wiemy, że mamy dla kogo pisać./ Maniek ☺
CO to za liceum?:o Lista jak z podstawówki, z klasy 1 - 3 :P. Ja się wcale Bartmanowi nie dziwię, w sumie to go podziwiam, bo ja na jego miejscu już dawno bym wybuchła i nie dała tak sobą pomiatać małolacie ;) Śmiała się z tych "dziewczynek", a zachowuje się jeszcze gorzej.
OdpowiedzUsuń