poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział 9

Monika.
 
1 wrzesień! Fuj, ble, grr! Najgorszy miesiąc i dzień jaki człowiek sobie może wymarzyć! Dzisiaj jest 3 września, więc szkoła!
Mój braciszek był tak mądry, że załatwił mi liceum w Jastrzębiu i to on będzie mnie odwoził do budy! Zarąbiście! On po moich długich, wręcz wiecznych błaganiach, aby przeniósł mnie do ogólniaka w Żorach, ryknął na mnie raz, drugi, trzeci i foch z przytupem na miejscu! Próbował przepraszać, kupował Redbulle ( po ostatnim incydencie daje mi je za często! ), robił wszystko bylebym nie była na niego zła. Jednakże moja damska duma, nie pozwalała na przebaczenie osobnikowi płci męskie. Jedynie słowa Miśka jako tako do mnie przemawiały.
Właśnie, co do Michała. Facet załapał się na Mistrzostwa Europy! Jak ja się cieszę! Tego się nie da opisać. Cieszę się, bo mój brat oczywiście ma kontuzje i nici z grania. Błagałam go abyśmy pojechali przynajmniej na jeden mecz, ale ten zaś ryknął raz, drugi, trzeci i ponownie był foch z przytupem. Nie dość, że bilety może mieć za darmo to jeszcze grają w Pradze! Ale temu się nie chce dupy ruszyć i „masz się uczyć, a nie na mecze paradować”. Kurna, sam jest siatkarzem, a mi nie pozwala jechać na mecz? Ciota, nie facet!

-Młoda, pobudka! Idziemy do wspaniałej szkoły!!!- darł ryja Bartman przy moim uchu.
-Zamknij mordę stary trupie!- wybełkotałam.
-Ale przecież mamy taki wspaniały dzień! Pójdziesz do szkoły, będziesz się kształcić! Poznasz nowych kolegów i koleżanki, ale najbardziej to koleżanki, bo kolegach to zapomnij.- próbował mówić melodyjnym głosem, ale za bardzo mu to nie szło.- Wstawaj!!!
-Czy ty przynajmniej raz możesz zamknąć ten swój krzywą, niedomytą gęba?!
-Jezu, nie dramatyzuj tylko wstawaj.- w pokoju pojawił się Michała.
-Nie musi być Jezu, wystarczy Monia.
-No wstawaj, do jasnej cholery!- i wyszli. Wstałam (od niechcenia) z łóżka, zajrzałam do szafy i zaniemówiłam. W co ja się do jasnej anielki ubiorę!?
-Zbyszek! Zbyszek!
-Co?
-Muszę być ubrana na galowo?- zapytałam z cichą nadzieją, że nie.
-Musisz.- a niech to szlag!
-Ale w co ja mam się ubrać?- mój bart podszedł do mojej szafy i stanął koło mnie. Wpatrywał się tam przez dobre 2 minuty.
-Nie wiem.
-Co to do cholery miało być? Stoisz i gapisz się jak sroka w gnat przez 2 minuty i nie wiesz?!
-A co ja Tomasz Jacyków?
-No!
-Wal się!
-Ty też!- wyszedł z pokoju, a ja weszłam do szafy, dosłownie. Rzucałam ubraniami na lewo i prawo, aż nagle pojawiło się zbawienie i coś znalazłam w tej dżungli.
Potem poszłam do łazienki, wykąpałam się, umalowałam i zrobiłam fryzurę, więc już tylko wyobraźcie sobie jak komicznie wyglądałam. Weszłam do salonu, a chłopacy dostali wytrzeszczu oczu.
-Ja pierdziele!- tak, cały brat!
-Osz ty w mordę!- Michał przynajmniej nie użył niecenzuralnych słów.
-Która godzina?- zapytałam, bo szczerze nawet nie wiedziałam o której mnie obudzono!
-Dzie-dzie-dzie...
-Dziesiąta?- podpowiedziałam, gdyż mój brat dostał chyba skurczy języka lub szczęki.
-Nie! Wpół do dziesiątej.
-A na którą jest rozpoczęcie?
-Dziesiąta trzydzieści.
-Okej, a ile się jedzie z Żor do Jastrzębia?
-Tak z pół godziny.
-Czyli śniadanie jeszcze zdążę zjeść.- poszłam do kuchni. Z lodówki wyciągnęłam szynkę, ser żółty, masło oraz keczup! Położyłam kromki chleba na blat i zaczęłam przyrządzać wspaniałą potrawę zwaną- kanapka. Nalałam soku do szklanki i ruszyłam do salonu. Tam spożyłam posiłek.
-Tylko się nie pochlap. -powiedział Bartman, a ja zgromiłam go wzrokiem.- Chodzi mi o to, że ślicznie wyglądasz i nie chcę żebyś się pobrudziła.
-O to martwić się nie musisz.

Budynek. Wysoki Budynek. Wysoki zielony budynek. Tak mogę nazwać moje liceum.
Podjechaliśmy Audicą brata pod szkołę. Na szczęść Boże, on nie musi mi towarzyszyć! Wyszłam z samochodu pierw żegnając się z bratem i jego przyjacielem. Ruszyłam w kierunku wejścia głównego. Od razu skapnęłam się gdzie jest aula, gdyż wszyscy tam zmierzali, a ja jak małpa szłam za nimi. Zajęłam miejsce z tyłu, aby nikomu nie przeszkadzać. Powodem siedzenie z tyłu było też to, że ja nigdy nie trawiłam siedzieć z przodu! Wszystkie ławki w salach, na aulach czy w kościele zajmowałam z tyłu. Wzięłam do rąk torebką i otworzyłam ją, a tam znajdowała się koperta. Otworzyłam ją, a w niej znajdował się liścik i zawieszkę. Domyślcie się jaką miałam minę. Dobra, powiem wam! Jak murzyn srający na pustyni! Mój bart dał mi zawieszkę?! Jeszcze w kształcie serduszka?! O co tu chodzi? Wzięłam do rąk list i poznałam pismo Michała!

Drogi Baranku!
To twój pierwszy dzień w ogólniaku! Mamy nadzieje, że nie załamiesz się szybko, znajdziesz przyjaciół, a nawet faceta na całe życie! Pomyśl, że ta zawieszka to taki amulet na szczęście od nas. Masz jeszcze plan gdzie masz iść i po co. Zbyszek kazał mi to napisać. Wierzymy w ciebie, skrzacie!
Kochamy cię, Z. I M.

Kiedy to przeczytałam chciało mi się płakać! Jak oni coś wymyślą to zazwyczaj są to jakieś głupie kawały itp., a teraz nie! Kocham ich najbardziej na świecie. Schowałam prezent do torebki, a do mnie dosiadła się jakaś dziewczyna, która zaczęła ze mną rozmawiać.
-Hej! Jesteś sama?- miała bardzo sympatyczny głos. Miała mysi kolor włosów i niebieskie oczy. To nie był taki zwykły niebieski, tylko inny. Coś w stylu Winiarskiego!
-Tak, jestem nowa ogólnie w mieście, a raczej w województwie.
-Ja przejechałam z innego miasta. Jestem Kasia.- podała mi rękę, a ja ją uścisnęłam.
-Jestem Monika. Ja właściwie zostałam zmuszona do zamieszkania, bo jestem z Warszawy.
-A co się stało, jeśli mogę wiedzieć?
-Rodzice wyjechali do Anglii. Mnie nie zabrali ze sobą tylko zostawili u brata, który akurat się tutaj przeprowadził. Ogólnie to mieszkam w Żorach i będę tu dojeżdżać. A ty skąd jesteś?
-Ja pochodzę z Mazur. Mieszkam tu, bo rodzice uznali, że chcą zmiany. Mieliśmy się wyprowadzać w tamtym roku. Byłam w trzeciej gimnazjum i oni powiedzieli, że nie opłaca się, poczekamy rok i pójdę do liceum.
-To fajnie. A do której klasy chodzisz?
-Pierwsza B.
-Ja też!- powiedziałam uradowana. W końcu kogoś poznałam.
-Wspaniale! Przynajmniej mam jakąś koleżankę.
-No, to jest najważniejsze. Dobra, cicho! Zaczyna się, a ja nie chcę już pierwszego dnia podpaść dyrektorowi.
-Grzeczna dziewczynka?
-Nie. Jeszcze nie wiesz jaki diabeł we mnie żyje!- uśmiechnęłam się cwaniacko i zaczełam słuchać dyrektora. 
______________________________________________________________
 Gówniany rozdział. Krótkie sformowanie.
Nigdy więcej jedzenia! Jak widzę jajka to już bierze mnie na wymioty! No kto normalny robi tyle jajek?! Tak czy inaczej czas na dietę :)
Komentujcie, gdyż liczę się z każdą krytyką tą dobrą i złą. Wszystko przyjmuję na klatę!
Zapraszam cieplutko na Aska, gdy wam się nudzi, bo mi niemiłosiernie. W środę do ortopedy! Zarąbiście!
Spodku! Nadchodzę!!! Kiedy będą te zasrane bilety na LŚ? No kiedy?! Na szczęście rodzice się zgodzili, więc jest postęp. Teraz czekamy tylko na zgodę taty Tynki! :D ( Panie Irku, pozdrawiam pana! ;D)
Pozdrawiam cieplutko, Maniek ♥

5 komentarzy:

  1. Fajne to opowiadanie :) Dziękuję za link. Będę tu zaglądać :)

    Pozdrawiam, no_princess ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoła jest fajna! :D Z Moni zrobiłyście taką nieznośną młodszą siostrę, której trudno dogodzić. Dobrze, że chciaż Michał ma na nią jakiś wpływ. No i oczywiście cieszę się, że poznała kogoś nowego w szkole. Może będzie fajnie.
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem, które z nich jest czasem bardziej nieznośne, ale w końcu widać, że rodzeństwo :P :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na http://walcz-o-mnie.blogspot.com/ pojawił się nowy rozdział :) Zapraszam :)

      Usuń