Monika.
1 wrzesień! Fuj,
ble, grr! Najgorszy miesiąc i dzień jaki człowiek sobie może
wymarzyć! Dzisiaj jest 3 września, więc szkoła!
Mój braciszek był
tak mądry, że załatwił mi liceum w Jastrzębiu i to on będzie
mnie odwoził do budy! Zarąbiście! On po moich długich, wręcz
wiecznych błaganiach, aby przeniósł mnie do ogólniaka w Żorach,
ryknął na mnie raz, drugi, trzeci i foch z przytupem na miejscu!
Próbował przepraszać, kupował Redbulle ( po ostatnim incydencie
daje mi je za często! ), robił wszystko bylebym nie była na niego
zła. Jednakże moja damska duma, nie pozwalała na przebaczenie
osobnikowi płci męskie. Jedynie słowa Miśka jako tako do mnie
przemawiały.
Właśnie, co do
Michała. Facet załapał się na Mistrzostwa Europy! Jak ja się
cieszę! Tego się nie da opisać. Cieszę się, bo mój brat
oczywiście ma kontuzje i nici z grania. Błagałam go abyśmy
pojechali przynajmniej na jeden mecz, ale ten zaś ryknął raz,
drugi, trzeci i ponownie był foch z przytupem. Nie dość, że
bilety może mieć za darmo to jeszcze grają w Pradze! Ale temu się
nie chce dupy ruszyć i „masz się uczyć, a nie na mecze
paradować”. Kurna, sam jest
siatkarzem, a mi nie pozwala jechać na mecz? Ciota, nie facet!
-Młoda,
pobudka! Idziemy do wspaniałej szkoły!!!- darł ryja Bartman przy
moim uchu.
-Zamknij
mordę stary trupie!- wybełkotałam.
-Ale
przecież mamy taki wspaniały dzień! Pójdziesz do szkoły,
będziesz się kształcić! Poznasz nowych kolegów i koleżanki, ale
najbardziej to koleżanki, bo kolegach to zapomnij.- próbował mówić
melodyjnym głosem, ale za bardzo mu to nie szło.- Wstawaj!!!
-Czy
ty przynajmniej raz możesz zamknąć ten swój krzywą, niedomytą
gęba?!
-Jezu,
nie dramatyzuj tylko wstawaj.- w pokoju pojawił się Michała.
-Nie
musi być Jezu, wystarczy Monia.
-No
wstawaj, do jasnej cholery!- i wyszli. Wstałam (od niechcenia) z
łóżka, zajrzałam do szafy i zaniemówiłam. W co ja się do
jasnej anielki ubiorę!?
-Zbyszek!
Zbyszek!
-Co?
-Muszę
być ubrana na galowo?- zapytałam z cichą nadzieją, że nie.
-Musisz.-
a niech to szlag!
-Ale
w co ja mam się ubrać?- mój bart podszedł do mojej szafy i stanął
koło mnie. Wpatrywał się tam przez dobre 2 minuty.
-Nie
wiem.
-Co
to do cholery miało być? Stoisz i gapisz się jak sroka w gnat
przez 2 minuty i nie wiesz?!
-A
co ja Tomasz Jacyków?
-No!
-Wal
się!
-Ty
też!- wyszedł z pokoju, a ja weszłam do szafy, dosłownie.
Rzucałam ubraniami na lewo i prawo, aż nagle pojawiło się
zbawienie i coś znalazłam w tej dżungli.
Potem
poszłam do łazienki, wykąpałam się, umalowałam i zrobiłam fryzurę,
więc już tylko wyobraźcie sobie jak komicznie wyglądałam.
Weszłam do salonu, a chłopacy dostali wytrzeszczu oczu.
-Ja
pierdziele!- tak, cały brat!
-Osz
ty w mordę!- Michał przynajmniej nie użył niecenzuralnych słów.
-Która
godzina?- zapytałam, bo szczerze nawet nie wiedziałam o której
mnie obudzono!
-Dzie-dzie-dzie...
-Dziesiąta?-
podpowiedziałam, gdyż mój brat dostał chyba skurczy języka lub
szczęki.
-Nie!
Wpół do dziesiątej.
-A
na którą jest rozpoczęcie?
-Dziesiąta
trzydzieści.
-Okej,
a ile się jedzie z Żor do Jastrzębia?
-Tak
z pół godziny.
-Czyli
śniadanie jeszcze zdążę zjeść.- poszłam do kuchni. Z lodówki
wyciągnęłam szynkę, ser żółty, masło oraz keczup! Położyłam
kromki chleba na blat i zaczęłam przyrządzać wspaniałą potrawę
zwaną- kanapka. Nalałam soku do szklanki i ruszyłam do salonu. Tam
spożyłam posiłek.
-Tylko
się nie pochlap. -powiedział Bartman, a ja zgromiłam go wzrokiem.-
Chodzi mi o to, że ślicznie wyglądasz i nie chcę żebyś się
pobrudziła.
-O
to martwić się nie musisz.
Budynek.
Wysoki Budynek. Wysoki zielony budynek. Tak mogę nazwać moje
liceum.
Podjechaliśmy
Audicą brata pod szkołę. Na szczęść Boże, on nie musi mi
towarzyszyć! Wyszłam z samochodu pierw żegnając się z bratem i
jego przyjacielem. Ruszyłam w kierunku wejścia głównego. Od razu
skapnęłam się gdzie jest aula, gdyż wszyscy tam zmierzali, a ja
jak małpa szłam za nimi. Zajęłam miejsce z tyłu, aby nikomu nie
przeszkadzać. Powodem siedzenie z tyłu było też to, że ja nigdy
nie trawiłam siedzieć z przodu! Wszystkie ławki w salach, na
aulach czy w kościele zajmowałam z tyłu. Wzięłam do rąk torebką
i otworzyłam ją, a tam znajdowała się koperta. Otworzyłam ją, a
w niej znajdował się liścik i zawieszkę.
Domyślcie się jaką miałam minę. Dobra, powiem wam! Jak murzyn
srający na pustyni! Mój bart dał mi zawieszkę?! Jeszcze w
kształcie serduszka?! O co tu chodzi? Wzięłam do rąk list i
poznałam pismo Michała!
Drogi Baranku!
To
twój pierwszy dzień w ogólniaku! Mamy nadzieje, że nie załamiesz
się szybko, znajdziesz przyjaciół, a nawet faceta na całe życie!
Pomyśl, że ta zawieszka to taki amulet na szczęście od nas. Masz
jeszcze plan gdzie masz iść i po co. Zbyszek kazał mi to napisać.
Wierzymy w ciebie, skrzacie!
Kochamy cię, Z. I M.
Kiedy to przeczytałam chciało mi się płakać! Jak oni coś
wymyślą to zazwyczaj są to jakieś głupie kawały itp., a teraz
nie! Kocham ich najbardziej na świecie. Schowałam prezent do
torebki, a do mnie dosiadła się jakaś dziewczyna, która zaczęła
ze mną rozmawiać.
-Hej! Jesteś sama?- miała bardzo sympatyczny głos. Miała mysi
kolor włosów i niebieskie oczy. To nie był taki zwykły niebieski,
tylko inny. Coś w stylu Winiarskiego!
-Tak, jestem nowa ogólnie w mieście, a raczej w województwie.
-Ja przejechałam z innego miasta. Jestem Kasia.- podała mi rękę,
a ja ją uścisnęłam.
-Jestem Monika. Ja właściwie zostałam zmuszona do zamieszkania, bo
jestem z Warszawy.
-A co się stało, jeśli mogę wiedzieć?
-Rodzice wyjechali do Anglii. Mnie nie zabrali ze sobą tylko
zostawili u brata, który akurat się tutaj przeprowadził. Ogólnie
to mieszkam w Żorach i będę tu dojeżdżać. A ty skąd jesteś?
-Ja pochodzę z Mazur. Mieszkam tu, bo rodzice uznali, że chcą
zmiany. Mieliśmy się wyprowadzać w tamtym roku. Byłam w trzeciej
gimnazjum i oni powiedzieli, że nie opłaca się, poczekamy rok i
pójdę do liceum.
-To fajnie. A do której klasy chodzisz?
-Pierwsza B.
-Ja też!- powiedziałam uradowana. W końcu kogoś poznałam.
-Wspaniale! Przynajmniej mam jakąś koleżankę.
-No, to jest najważniejsze. Dobra, cicho! Zaczyna się, a ja nie
chcę już pierwszego dnia podpaść dyrektorowi.
-Grzeczna dziewczynka?
-Nie. Jeszcze nie wiesz jaki diabeł we mnie żyje!- uśmiechnęłam
się cwaniacko i zaczełam słuchać dyrektora.
______________________________________________________________
Gówniany rozdział. Krótkie sformowanie.
Nigdy więcej jedzenia! Jak widzę jajka to już bierze mnie na wymioty! No kto normalny robi tyle jajek?! Tak czy inaczej czas na dietę :)
Komentujcie, gdyż liczę się z każdą krytyką tą dobrą i złą. Wszystko przyjmuję na klatę!
Zapraszam cieplutko na Aska, gdy wam się nudzi, bo mi niemiłosiernie. W środę do ortopedy! Zarąbiście!
Zapraszam cieplutko na Aska, gdy wam się nudzi, bo mi niemiłosiernie. W środę do ortopedy! Zarąbiście!
Spodku! Nadchodzę!!! Kiedy będą te zasrane bilety na LŚ? No kiedy?! Na szczęście rodzice się zgodzili, więc jest postęp. Teraz czekamy tylko na zgodę taty Tynki! :D ( Panie Irku, pozdrawiam pana! ;D)
Pozdrawiam cieplutko, Maniek ♥
Fajne to opowiadanie :) Dziękuję za link. Będę tu zaglądać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, no_princess ;D
Szkoła jest fajna! :D Z Moni zrobiłyście taką nieznośną młodszą siostrę, której trudno dogodzić. Dobrze, że chciaż Michał ma na nią jakiś wpływ. No i oczywiście cieszę się, że poznała kogoś nowego w szkole. Może będzie fajnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Dzuzeppe
Świetne *.*
OdpowiedzUsuńNie wiem, które z nich jest czasem bardziej nieznośne, ale w końcu widać, że rodzeństwo :P :)
OdpowiedzUsuńNa http://walcz-o-mnie.blogspot.com/ pojawił się nowy rozdział :) Zapraszam :)
Usuń